wtorek, 20 sierpnia 2013

A masz potworze! Ciach! I jeszcze z drugiej!

Nie, no dobra, trochę mnie poniosło. Ale z drugiej strony każdego by poniosło. Ale-jak to mawiał Bogusław Wołoszański-nie uprzedzajmy faktów. A więc po kolei.
Miał być Byk do Danonki, ale werniks nie wysechł i nie chcę takiego świecącego wrzucać. Dlatego będzie coś innego. A mianowicie karcianka w której sam budujesz własną talię. Ale nie jest to zwykły booster draw taki jak w M:tG. Karty są ograniczone, a talię buduje się w trakcie gry. Ale chronologicznie.
Jakiś czas temu moja Lepsza Połowa sprezentowała mi (po konsultacjach ze mną-no i nie ukrywam że trafiłem na wyprz... znaczy promocję, gdzie można ją było nabyć za jedną trzecią ceny) karciankę pt.

Ja, jak to ja-zanim brzęcząca moneta została wydana, najpierw poszperałem i poczytałem. I dowiedziałem się, że jest to polskie wydanie gry pt. "Thunderstone" (a jakże!). Gry zbierającej na różnych portalach bardzo dobre opinie. A więc poprosiłem moją Lepszą Połowę o tą właśnie grę.
Po jej otrzymaniu przeleżała kilka miesięcy nieruszona (w sumie otworzyłem ją żeby przeczytać instrukcję-mieliśmy zagrać z moją Lepszą Połową, ale zawsze są ważniejsze rzeczy do roboty) i pooglądać obrazki na kartach. I tyle.
Aż w środku urlopu zadzwonił do mnie kumpel. I zapytał się czy grałem w "Thunderstone'a". Powiedziałem że nie, ale że mam polską edycję i jak chce to możemy zagrać. I to był mój największy błąd tego wieczoru.
Gra wciąga niesamowicie. Ma fantastyczny klimat (któż z nas nie chciałby zostać przywódcą grupy bohaterów wyruszającej do lochów celem walki z potworami wszelakiej maści i poszukiwaniu skarbów?), świetne grafiki na kartach (jedyny ból, to to, że wyższe klasy bohaterów mają ten sam rysunek) i ciekawe (przynajmniej dla mnie, bo się z czymś takim nie spotkałem) zasady. Otóż początkowo do dyspozycji mamy kilka kart i w trakcie gry rozszerzamy swoją talię, dokupując do niej karty. Oczywiście należy wydać na to złoto, a złoto otrzymujemy (między innymi) za pokonywanie potworów. Nasi bohaterowie (jak w RPGach) zdobywają coraz to wyższe poziomy doświadczenia, co z kolei zwiększa ich umiejętności. Ale żeby nie było za łatwo-pojawiają się również coraz silniejsze potwory z którymi przyjdzie im walczyć. Do czasu aż ktoś znajdzie główną nagrodę, czyli tytułowy Kamień Gromu.
Do dyspozycji mamy 550 kart. Tylko część z nich (wyznaczana losowo) jest używana w grze, dlatego każda rozgrywka jest unikalna. Karty są bardzo dobrej jakości, z-jak już wspomniałem-świetnymi grafikami. Do dyspozycji mamy cały wachlarz sprzętu, bohaterów (Krasnoludy, Elfy, Amazonki, Ludzi i jeszcze kilka innych), czarów, broni i co tam jeszcze może być potrzebne. Trzeba się nieźle nakombinować żeby samemu wygrać-nie wystarczy iść na hurra do przodu i zabijać wszystkie potwory (oczywiście to ułatwia wygraną, ale nie jest jedynym warunkiem do zwycięstwa). Talię trzeba budować z głową, żeby wszystko miało ręce i nogi.
Gra wciąga niesamowicie. Moja pierwsza rozgrywka trwała 6 godzin. Kolejna już 7 (graliśmy w więcej osób). Pomimo jej długości absolutnie nie nuży. Wręcz przeciwnie-kiedy już Kamień Gromu zostanie zdobyty, ma się niedosyt że gra już się skończyła.
Polecam każdemu miłośnikowi karcianek, RPGów, fantasy i wszystkim tym, którzy chcieli by poprowadzić swoją drużynę nieustraszonych śmiałków walczyć z potworami i zdobywać skarby.
Tyle na dziś.
Czołgiem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz