Witajcie.
W końcu dokończyłem to, co było już od dawna rozgrzebane. Na warsztacie miałem akurat modele, które bardzo podobają mi się wizualnie więc i malowanie ich było przyjemnością- co prawda rozciągniętą w czasie, ale w końcu zakończoną.
Na początek tytułowa nemesis Sherlocka Holmesa. Kto czytał, ten wie, że ową nemezis był profesor Moriarty. Moriarty będzie, ale nie profesor tylko Zondcat. Pomocnik pani inżynier z Corregidoru- Carlotty o swojskim nazwisku Kowalsky. Zwanej potocznie Kowalską.
Oko tradycyjnie mi zjechało :( Ale przynajmniej patrzy w jednym kierunku. Nie chciałem malować jej w klasyczną murzyńską skórę, ale raczej coś w stylu "za dużo solarium". Usta wyszły mi dokłądnie tak, jak chciałem. No i z Moriarty'ego jestem dumny- to jeden z moich najlepszych modeli.
Następny- najlepszy hacker Ludzkiej Sfery. Interventor z Tunguski. Wersja męska, z, umówmy się, konwertowaną strzelbą. Z nowym kombiakiem już bym tak nie zrobił, a tak wygląda git.
Próbowałem pobawić się z OSL, ale widzę, że żeby opanować tę technikę na poziomie przynajmniej przyzwoitym będę musiał się jeszcze zdrooooooooowo napocić.
I na koniec świeżynka. Spektr prosto z Operation: Icestorm. Jak fajnie te nowe modele się maluje- może dlatego, że są ciutkę większe, a może dlatego, że mają fajne wzory.
I na koniec jeszcze rodzinna sweet focia.
i tyle na dziś.
Czołgiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz