Witajcie.
Historia zatoczyła koło, a wraz z nią (oraz zaliczeniem po drodze kilku innych armii z mniej lub bardziej mizernym skutkiem) powróciła moja najukochańsza rasa fantasy w wydaniu fantasymłotkowym, czyli Krasnoludy.
Krasnoludofilem jestem od zawsze (a właściwie od kiedy zacząłem grać w WFRP). To nie to co spe...khehm... lubiące tęczę Elfy (nawet te złe są khekhm, lubiące tęczę, przynajmniej w wydaniu młotkowym), nie to co sztampowi ludzie, nie to co jakieś obżerające się kudłatostope ludziki. Sól ziemi, wszystkie ich dokonania zostały osiągnięte uporem i ciężką pracą. Bez jakieś badziewnej magii, bez ułatwiania sobie życia, bez oszustw i sztuczek.
No, a ponadto kto nie lubi zapachu prochu? Bo pod tym względem Krasnoludy są jak mało kto.
Armia pomalutku się montuje, a ja zdecydowałem, że zacznę malowanie od modeli które są dla mnie kwintesencją fantasy Młotka. Chodzi oczywiście o Zabójców/Pogromców/cokolwiek Trolli. Nie ma dla mnie WFB bez Zabójców, nie ma dla mnie młotkowych Krasnoludów bez Zabójców, a jeżeli idzie o Krasnale z innych systemów czy w ogóle światów fantasy, to zawsze mam nadzieję (mimo, że wiem iż nie będzie miało to miejsca), że gdzieś tam zamajaczy, choćby w oddali, pomarańczowy irokez...
Na początek trzy. Dwa by GW, jeden by (zdaje się) Hasslefree (zgadnijcie który :P). Na małej dioramce czy jak kto woli-dużej podstawce.
Z rudych jestem baaaaaardzo zadowolony. Wiem, że nie są pozbawieni mankamentów, ale-po pierwsze-modele tak wdzięczne do malowania, że to sama przyjemność, a dwa-jak na moje możliwości wyszły bardzo bardzo dobrze. Tyle na dzisiaj, jutro dalsza część(trochę mniejsza) spotkania z Krasnoludami (tym razem ze stajni Sciborminiatures).
Czołgiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz