niedziela, 11 maja 2014

Aż miesiąc mnie nie było? Ortega w akcji

O dobry Imperatorze. Ale ten czas leci, nie było mnie aż miesiąc z okładem. Niestety, przygotowania do Zawarcia pożerają mi absurdalnie duże ilości czasu (że o środkach nie wspomnę), dlatego maluję z doskoku a piszę jeszcze rzadziej. Od lipca sytuacja powinna się ustabilizować, a na razie jest jak jest.

Co zmalowałem przez ten czas? Jedni powiedzą, że niewiele. Ja powiem, że jak na moje możliwości to całkiem sporo. Na dzień doby-sierżant Fabio Ortega i jego (pół) drużyna wesołych chłopaków, radośnie biegająca z oldskulową bazooką po polu bitwy. Malowani na stół i-przyznam szczerze-trochę na odwal. Podstawkowi marynarze są tak niesamowicie nudni, że aż flaki skręca. Jedynym urozmaiceniem był sierżant, pochodzący ze starego Command Squadu. No i on (poza gębą) wyszedł mi chyba najlepiej z całego towarzystwa.


I najazd na sierżanta

Kalki wyszły mi tragicznie. Nie pomógł ani decal fix, ani trzykrotne lakierowanie. Odłażą jak durne. Ktoś ma jaką podpowiedź jak dobrze je nakładać na naramienniki Kosmicznej Piechoty Morskiej? Będę wdzięczny bo jeszcze paru marynarzy mam do pomalowania...

Na dzisiaj tyle. Jutro skończony Libra. A pojutrze powrót do korzeni. Obserwujcie.
Czołgiem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz