niedziela, 22 grudnia 2013

O Purytanach i Radykałach

Witajcie.
Tytuł jest zwodniczy, ponieważ mógłby sugerować próby przybliżenia fluffu Imperialnej Inkwizycji. Otóż nie, będzie to opowieść o nas, graczach. A natchnęła mnie do jego napisania dyskusja na największym polskim czterdziestkowym forum dyskusyjnym, czyli Glorii Victis. A dotyczy ona nowych zabawek wydanych nam przez Głównego Wydawcę (bo genialnym nazwać już go nie można). O co chodzi?
Ano, chodzi o najnowsze dodatki czyli "Szturm na Twierdzę" i "Eskalację", oba wywracające całą tzw. "metę" czy w ogóle sposób grania do góry nogami. Otóż wprowadzają one do normalnych, czterdziestkowych gier zabawki dostępne tylko i wyłącznie w Apokalipsie. Czy ma to sens? I co z tym fantem zrobić? Dopuścić? Zbanować? Dopuścić częściowo? Spalić siedzibę Szeryfa z Nottingham? I tutaj pojawiają się nasi, żeby trzymać się konwencji nazwę ich tak a nie inaczej, INKWIZYTORZY, którzy niczym prawdziwi Inkwizytorzy z naszego ulubionego uniwersum gotowi są posłać na stos każdego, kto nie zgadza się z ich opinią.
Obozy (jak to w ][) są dwa:
Purytanie, którzy nawet nie dopuszczają do siebie myśli o tym, ze przeciwnik mógłby w ogóle wystawić strongholdowe i eskalacyjne zabawki. Powołują się na "balans" i to, że gra zamienia się tylko w ściąganie przez nich garściami figurek, które to przeciwnik-wyposażony oczywiście w superciężkie czołgi-będzie zabijał piętnastocalowym plackiem, zmieniając ich w kupę flaków, nawet nie przypominających człowieka.
Radykałowie, gotowi dopuścić wszystkie zabawki, bo "przecież są oficjalne", zasłaniając się przy tym "dobrą zabawą" i "dodaniem smaczku".

Każdy ma swoją rację. I trudno powiedzieć czyja racja jest najmojsza (cytując pewien polski film). Z jednej strony, trudno nie przyznać racji Purytanom-wiem z doświadczenia, że rozgrywka, która miała być przyjemną pogrywą przy piwie i miłym spędzeniem czasu, wyglądająca w ten sposób, że jedna osoba rzuca kostkami, a druga ściąga garściami figurki ze stołu wcale to a wcale nie jest przyjemna. Wręcz przeciwnie-jest wyjątkowo frustrująca, w przecież Warmłotki mają być oderwaniem się od normalnego, nader frustrującego życia, nieprawdaż? Z drugiej strony, również trudno nie przyznać racji Radykałom, ponieważ nie dopuszczając lub dopuszczają wybiórczo takie lub inne rzeczy, wydane przez twórcę gry jako jak najbardziej oficjalne i nie wymagające zgody przeciwnika, zmieniamy grę na coś, co w Battlu zwie się powszechnie "Polhammerem". Tak źle i tak niedobrze.

Tylko ciekawi mnie, dlaczego ci wszyscy "obrońcy moralności" i "balansu w grze" (który przecież apokaliptyczne zabawki według nich zaburzają) wystawiają potworki w stylu Tau+Eldarzy lub ewentualnie Eldarzy+Tau. Nie zauważacie moralności Kalego? Jeżeli moje T+E/E+T albo cztery smokozordy masakrują przeciwnika tak, że ten nie ma absolutnie żadnych szans na zrobienie czegokolwiek to jest to jak najbardziej słuszne i prawe, ponieważ jednostki które to robią, są zawarte w oficjalnych kodeksach armijnych. Ale jeżeli przeciwnik wystawi Benka i tymże Benkiem zmasakruje moje dziarskie Riptajdy to to już będzie be, no bo jak on śmie wystawiać coś takiego bez mojej zgody. Przypominam, że i Stronghold Assault i Eskalacja są równie oficjalne jak kodeksy czy rulebook.

Żeby nie było-nie jestem miłośnikiem nowych zabawek. Osobiście uważam, że zaburzają one i tak już kiepski balans w grze. Ale z drugiej strony, jeżeli ktoś odżałował tego tysiaka na Thunderhawka to niech ma przynajmniej raz na jakiś czas możliwość pogrania nim. Żeby nie służył tylko jako ozdoba czy bardzo drogi przycisk do papieru. Ba, nawet sam z chęcią bym zagrał przeciwko czemuś takiemu. Pod warunkiem, że gracz, który będzie czegoś takiego używał będzie miał równie lajtowe podejście do całej rozgrywki jak ja. A w ostateczności zawsze można sprawdzić nośność takiego Thunderhawka. Na przykład zrzucając go (oczywiście przypadkiem) ze stołu.

Pewna moja znajoma ma takie powiedzonko, brzmi ono "kultura wymaga". Myślę, że bardzo pasuje do poruszanego tematu. Jeżeli ktoś, umawiając się ze mną na bitwę, oznajmi mi, że będzie wystawiał superciężkie zabawki-nie ma problemu. Po prostu przygotuję pod niego rozpiskę, tak, żeby móc nawiązać w miarę równorzędną walkę. Ale jeżeli ktoś umawia się ze mną na luźną bitwę przy piwku i wyciąga z walizki Stormlorda, przeciwko któremu moje masy szarej piechoty mogą tylko i wyłącznie użyć zasady "our weapons are useless!", to gra przestaje być luźna. Zagrać pewnie bym zagrał, ale nie po to targam swoje pacynki, żeby sie przy stole wkurzać. Tego mam aż nadto w życiu codziennym.

A Wy? Jak się na to zapatrujecie? Jesteście Radykałami czy Purytanami? Zapraszam do dyskusji.
A tymczasem wracam malować modele do trochę normalniejszego systemu.
Czołgiem!

2 komentarze:

  1. Przeciwnik powinien poinformować wcześniej że będzie miał coś wypasionego, wtedy jest zupełnie inne podejście do grania, a co do sojuszy Tau Eldarzy to masz zupełna rację to dopiero jest zaburzanie równowagi przy którym Benek albo jakiś mały tytan to popierdułka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Może niekoniecznie popierdółka, ale tak po prawdzie mm wrażenie że cała ta dyskusja to burza w szklance wody. Tak samo jak kiedyś było ze specjalami "nie dopuszczamy, bo Eldrad jest przegięty". Teraz specjale to norma. I jakoś nikt się nie wykłóca, że ktoś wystawił Eldrada, Kantora czy innego Jacobusa.

    OdpowiedzUsuń