niedziela, 15 lutego 2015

Z poradnika młodego modelarza cz.2: PĘDZLE

Witajcie.
Trochę czasu upłynęło od ostatniego posta, w którym pojawił się Smutny Edzio z jego nieszczęśliwą miną. Niestety, tak się składa, że obecnie czas na malowanie posiadam tylko w wekendy, ale po ciężkiej tygodniowej harówie trochę jakby chęci mniej do tego. I tak moje armie wciąż straszą szarym plastikiem/metalowym metalem/białojakąś żywicą (zależnie od systemu). W końcu zmobilizowałem się dziś do popaćkania farbą tego i owego, spojrzałem na stojak i naszła mnie myśl.
Myśl o tym, że są pędzle i pędzle. Jedne mogę używać przez X lat i wyglądają jakby wyszły prosto z fabryki a inne rozjeżdżają się zaraz po zamoczeniu w farbie- lub co gorsza w wodzie. Dlatego postanowiłem się podzielić z Wami moim własnymi i osobistymi przemyśleniami na temat pędzli różnych firm, jak się nimi maluje, jak się zachowują i tak dalej i tak dalej. Jedziemy z koksem.

Natural czy syntetyk?
Pierwsza moja figurka pomalowana kiedykolwiek, śmiejcie się lub nie, była malowana zaostrzoną zapałką. Ja na ówczesne możliwości wyszła całkiem przyzwoicie. Nie było oczywiście mowy o cieniowaniu, freehandach czy innych zaawansowanych technikach, ale kolory były nałożone w miarę równo, w miarę cienką (o ile to możliwe w wypadku farb olejnych) warstwą i spojrzenie na nią nie wypalało oczu.
Potem odżałowałem piątaka wyżebranego od rodziców i kupiłem sobie pędzel. Gościu w sklepie pyta mnie o rodzaj włosia- naturalne czy syntetyczne. Nie wiedziałem co wybrać, więc wybrałem naturalne. I tak tym naturalnym malowałem przez następne 17 lat i nawet mi do głowy nie przyszło, żeby kupić syntetyk.
Aż pewnego pięknego dnia ubiegłego roku poszedłem zaopatrzyć się w pędzle. Traf chciał, że akurat skończyły się naturalne i były tylko syntetyki. Chcąc nie chcąc kupiłem co było, zabrałem się za malowanie i wiecie co? NIC. Nie ma absolutnie żadnej różnicy. A w każdym bądź razie dla tak niedzielnego malarza jak ja. Więc tak naprawdę jest to kwestia preferencji, czy wolicie wyciągać zwierzątkom włosy z ogona czy zatruwać Matkę Naturę odpadami po tworzywach sztucznych. Maluje się dokładnie tak samo.

Mag-Pol
Chyba większość z Was rozpoczynała zabawę z malowaniem od pędzli Mag-Pola. Duża rozpiętość grubości pędzla, powszechna dostępność i co najważniejsze- są chyba najtańsze na rynku. Przez długi czas bardzo dobrze mi się malowało Mag-Polami, ale w pewnym momencie coś się stało. Początkowo mogłem malować takim pędzlem przez dwa-trzy lata, ale od jakiegoś czasu ich wytrzymałość spadła. Miesiąc, góra dwa to max co udało mi się wyciągnąć. Dobre na początek do nauki malowania, ewentualnie dla tych, co nie żal im wywalić piątaka na pędzel do pomalowania jednej figurki.

Citadel
Do Cytadelek długo nie mogłem się przekonać. Drogie (a ja z założenia nie płacę więcej tylko dlatego, że jest na produkcie metka jakiejś firmy), jakieś dziwne "fajn ditejl brasz/normal brasz/drajbrasz brasz" i tego typu wynalazki zamiast uczciwej numeracji jak to się powszechnie przyjęło. No i ciężko to było dostać, trzeba było zamawiać, a wiadomo- jak nie masz od razu to się nie chce czekać. No ale pewnego dnia moja lepsza połowa sprezentowała mi pędzel Citadel, a ja wziąłem się do malowania.
Znaczy wziąłbym się, gdyby nie to, że po włożeniu do wody standard brush rozjechał mi się tak, że przypominał szczotkę do szorowania sedesu.
Firma Citadel niech zajmie się produkcją farb bo pędzle robi zupełnie DO DUPY!!! OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM!!! Chyba, ze lubicie się potem wściekać na siebie, że wywaliliście 15PLN w błoto.

Italeri
Włoskie pędzle przeznaczone dla modelarzy redukcyjnych, co nie oznacza, że nie możemy nim malować naszych pacynek. Wytrzymałość- ciutkę większa od Mag-Poli (obecnym zestawem maluję już piąty miesiąc), cena- porównywalna (za swoje płąciłem chyba 5,50PLN). Dla mnie osobiście numer jeden w kategorii pędzli tanich.

Kozłowski
Pędzle Kozłowskiego (z włosia czerwonej kuny, bo robią też inne) wypróbowałem tylko raz. Pędzel wytrzymał dobre dwa lata, zanim rozjechał się zupełnie. Bardzo bardzo dobre pędzle, chociaż (o ile nic się nie zmieniło) tylko od producenta- co niestety oznacza czekanie. Dosyć drogie (za swój płaciłem chyba 18PLN+przesyłka), ale warto i poczekać i wydać trochę więcej. Numer jeden ze średniej półki.

Lootpile
Do pędzli tej firmy podchodziłem, nie ukrywam, jak do jakiejś relikwii, ponieważ poleciła mi je osoba naprawdę znająca się na malowaniu (w przyszłym roku jego praca będzie jedną ze 100 znajdujących się w limitowanym katalogu Cool Mini or Not), sędziego modelarskiego którejś tam klasy, właściciela sklepu modelarskiego- krótko mówiąc osoby ze wszech miar kompetentnej. Cena nie bardzo jakaś wygórowana (około dychy) i zachęta z jego strony przekonały mnie do zakupu dwóch- normalnego i do detali. No i niestety, zawiodłem się strasznie, ponieważ oba zachowały się dokładnie tak samo, jak wspomniany wyżej pędzel Citadel. Któregoś dnia może się odważę i kupię syntetyki (pędzle, które się rozjechały były naturalne), ale coś czuję, że szybko to nie nastąpi.

AK Interactive
Tę firmę kojarzycie pewnie raczej z produkcji różnych bajerów do robienia weatheringu, battle damage'u i innych "urealnień" na modele. Niemniej jednak wypatrzyłem gdzieś też ichnie pędzle. A że były relatywnie niedrogie (poniżej dychy) to zdecydowałem się wypróbować. Wrażenia? Pędzle przyzwoite w malowaniu, ale niekoniecznie przyzwoite w czyszczeniu i wytrzymałości. Niemniej jednak to wciąż bardzo dobre pędzle w średnim przedziale cenowym.

Winsor&Newon series 7
Legendarne pędzle WN S7 to coś, o czym dużo czytałem ale cena mnie odstraszała. Ponad trzy dychy za pędzel? Za to mam Mag-Poli na dwa lata malowania. W końcu jednak się przełamałem i odżałowałem. Pędzel ma około roku, ale wciąż wygląda jakby wyszedł z fabryki. Nawet nie próbuje się rozjeżdżać, odkształcać, nic. Absolutna rewelacja. Warte każdej wydanej na nie złotówki. Numer jeden ze wszystkich pędzli ever.

Więcej pędzli nie pamiętam. Można oczywiście próbować męczyć się z pędzlami do plakatówek, ale lepiej wydać te dwa złote więcej i kupić sobie Mag-Pola, którym będzie można w miarę uczciwie popracować.
A jak Wasze przemyśłenia? Podzielcie się.

Czołgiem!

3 komentarze:

  1. Co do cytadelek, zgadzam się w 200% - po jednej figurce zrobiła się miotła. Teraz służy już tylko do malowania zgrubnego.
    Mag-pol - kurcze, miałem tak samo, dobry start, po czym przerzuciłem się na italierkę, którą męczę do dziś.
    A do szczegółów mam czerwoną kunę od Kozłowskiego, i jestem bardzo zadowolony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do Lootpile, to właśnie podchodziłem do nich z dużą rezerwą, a warto przypomnieć, że mocno się promowały na stracie, że niby takie super są. Popróbuj jeszcze pędzli Kolibri, bo od lat można je łatwo kupić w sklepach dla plastyków (wiele różnych serii - i naturalnych i syntetycznych).

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja maluję cytadelkami i sobie chwalę. W każdym razie te nowe (zmienili linię chyba przy okazji zmiany farbek), stare faktycznie były tragiczne i się strzępiły po godzinie malowania. Z obecnej linii używam kilku rodzajów, ale nawet te najgrubsze, do basecoatów mają takie skupienie, że mogę nimi malować oczy na figurce. Kwestia tego, jak się dba o pędzel (a w szczególności końcówkę). Z reguły starczają mi na jakieś pół roku, oprócz drybrusha, ten zaczyna się niszczyć po 1-2 miesiącach. Malowałem też Army Painterami, ale one są bardzo losowe, można trafić dobrze i wytrzyma rok, albo źle i wytrzyma miesiąc. Syntetyków nie polecam, wytrzymują 5 minut malowania. Kozłowskie i Mag-Pole służą u mnie do mieszania farbek, bo szlag je trafia po 15 minutach. Windsora kupiłem jednego na próbę, ale jeszcze nie miałem okazji nim malować, boję się, że go zniszczę :-)

    OdpowiedzUsuń